wtorek, 28 lutego 2012

Alpy 2011

Kolejna moja górska wyprawa miała miejsce w lipcu. Tym razem nie była ona botaniczna, a jej celem było zdobycie najwyższego szczytu Europy, Mont Blanc. W ramach aklimatyzacji wdrapałem się  na jeden z alpejskich czterotysieczników,  Grand Paradiso który góruje nad Doliną Aosty.


Widoki były oszałamiające i dla nich warty był trud wspinaczki. Po głowie kołatały sie strofy z Harasymowicza - " W górach jest wszystko co kocham......"



Często chmury były "pod stopami" i zakrywały doliny. Tam pewnie mówili, że jest pochmurno. Tu na szczytach świeciło słońce.  


Linaria alpina


Senecio halleri



Pomimo, że była to pełnia lata wysoko w górach, gdzie zalega lodowiec, jest wieczna zima.


Wędrówka po lodowcu w drodze na Grand Paradiso wymagała raków, czekana i asekuracji.


Na szczycie ( 4061 n.p.m) charakterystyczna figórka Matki Boskiej


Mont Blanc - Biała Góra - szczyt widziany z Dome du Gouter ( 4304 n.p.m)


29 lipca o  7.40 na szczycie Mont Blanc 4810 n.p.m   


Razem z Maćkiem Ciesielskim  podczas zejścia, obok schronu Valot


4 komentarze:

  1. Witaj,
    tylko pozazdrościć tak wspaniałych widoków, a i roślinki niczego sobie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Na rośliny miałem mniej czasu niż zwykle bo towarzystwo i tak patrzyło na mnie z uśmiechem i poganiało. Góry są cudne :-)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję,pięknie.
    Dlaczego Maciek ma takiego buffa, jak ja???:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż Maciek lubi ładne buffy :-)) Ja mam tez ładny ale go nie widac pod kaskiem :))

      Usuń